.

.

niedziela, 25 września 2016

Kotlety z piersi kurczaka faszerowane pieczarkami i serem wg Aleex


Żyjemy w trudnych czasach. Wokół nas mnóstwo podziałów, nienawiści, przekłamań. Świat, który znaliśmy do tej pory, był podobno zły. Demokracja podobno była pozorna. A teraz wszystko ma być lepiej. Tylko dla kogo? Dla ludzi sprawujących władzę na pewno. Ale taka jest kolej rzeczy, więc nie będę z tym dyskutować. Ja jestem zwykłym obywatelem i ze zdumieniem patrzę na grupy osiłków biegających z kijami bejsbolowymi, którzy już nie są bandytami tylko patriotami. Ze zdumieniem słucham
polityków, którzy prześcigają się w obrażaniu, insynuacjach i hipokryzji. Ze zdumieniem obserwuję rewię niekompetencji w instytucjach państwowych na różnych szczeblach. Patrzę, słucham, obserwuję. I obiecałam sobie, że nie będę się odzywać. Obiecałam sobie, ale.... sprawy zaszły za daleko. Wczoraj nasi decydenci zajęli się projektami ustaw dotyczącymi aborcji. Nie jestem zwolenniczką aborcji, sama nigdy bym się na taki krok nie odważyła, ponieważ to niezgodne z moimi przekonaniami. Ale zawsze byłam, jestem i będę za wolnością. Kobiety żyjące w Polsce są różne. Nie wszystkie wierzą, nie wszystkie mają odporność psychiczną, by poradzić sobie z gwałtem, nie wszystkie są zdolne do poświęceń. Ich najbliżsi też nie muszą być ofiarami głupiego prawa. Przepisy obowiązujące do tej pory dawały PRAWO WYBORU. Nikt nikogo nie zmuszał do niczego. Każdy miał prawo decyzji. I sam ponosił tej decyzji konsekwencje. A teraz grupa ludzi dąży do tego, by to PRAWO WYBORU zabrać. A ja nie zgadzam się, by ktokolwiek o mnie decydował. Jestem wykształcona, świadomie podejmuję decyzję i chcę mieć do tego prawo. Chcę sama zdecydować, że aborcja jest dla mnie złem. I chcę, by inne kobiety mogły podjąć świadomą decyzję w swojej sprawie, Nawet jeśli mają inne przekonania niż ja. A tym wszystkim, którzy uważają, że mogą pozbawiać innych prawa do decydowania, chciałam przypomnieć pieśń Jana Kochanowskiego “Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie…” Warto nad nimi się zastanowić.
Po tych rozważaniach poszłam do kuchni, aby przygotować obiad. Swoją złość wyładowałam podczas rozbijania mięsa. Zrobiłam dzisiaj coś nowego: kotlety z piersi kurczaka faszerowane pieczarkami i serem. Wyszły naprawdę bardzo smaczne i mają jeszcze jedną zaletę – przed panierowaniem można je zamrozić, a potem wykorzystać wtedy, gdy naprawdę nie mamy czasu. To co? Może spróbujecie? Polecam.


Składniki:

• 2 podwójne piersi kurczaka
• 40 dag pieczarek
• 5 dag żółtego sera
• 2 łyżki majonezu
• 1 cebula
• olej
• 3 jajka
• bułka tarta
• sól, pieprz, przyprawa do mięs, czosnek

Sposób przygotowania:

1. Piersi kurczaka opłukać pod bieżącą, zimną wodą. Wykroić z nich 4 ćwiartki, oczyścić ze zbędnych włókiem i kostek.



2. Każdą ćwiartkę podzielić na 2 kotlety (patrz: Porady Aleex). Kotlety rozbić, przykrywając każdą porcję mięsa folią.



3. Płaty mięsa oprószyć przyprawami. Odstawić w chłodne miejsce.


4. Pieczarki obrać, umyć, posiekać na kawałeczki (można to zrobić w blenderze).
5. Na patelni rozgrzać olej, zeszklić cebulę pokrojoną w kosteczkę. Dodać pokrojone pieczarki, doprawić i usmażyć, aż cały płyn odparuje.


6. Pieczarki wyłożyć na sito, aby pozbyć się ewentualnych pozostałości płynu. Ostudzić.


7. Ser zetrzeć na tarce, dodać majonez i lubczyk, wymieszać.



8. Pieczarki połączyć z serem.


9. Wykładać porcję farszu na przygotowane wcześniej płaty mięsa. Ciasno zwijać. W takiej postaci część kotletów można zamrozić, zawijając je wcześniej w folię.





10. W talerzu rozkłócić jajka z przyprawami. W drugim przygotować bułkę tartą.
11. Każdy kotlet panierować w jajku i w bułce.



12. Smażyć kotlety na patelni z olejem na rumiano z obu stron, przekładać je do naczynia żaroodpornego.



13. Mięso włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C na 20 minut.


14. Podawać z ulubionymi dodatkami.


Smacznego.

12 komentarzy:

  1. Zgadzam się ze wszystkim co jest napisane na wstępie!!! Myślę tak samo i lepiej bym tego nie ujęła. Przepis wykorzystam w najbliższym czasie bo lubię wszystko co z pieczarkami. Dziękuję za odwagę i ciepło pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tym co napisałaś. Uważam, że każda kobieta ma prawo decydowania o sobie i swoim życiu.
    Zawsze uważałam, że aborcja jest złem. Nie dokonałabym takiego zabiegu bo jestem katoliczką. Czasem życie się bardzo komplikuje. To jest moje życie, moje zdrowie i moje sumienie. I to ja musiałabym żyć z decyzją aborcji ale wiem, że mogłabym ją podjąć i żaden Pan w rządzie nie miałby na to wpływu. To ja odpowiadałabym przed Bogiem. Bardzo dziękuję za ten post.
    Serdecznie pozdrawiam:)
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. robilam, przepyszne!!:)
    Kasia, kolezanka Ani :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że smakowały :) Czyżby TA Kasia ;) Pozdrawiam, Aleex :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, TA Kasia :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. A ja nie zgadzam się z tym co napisała Pani we wstępie. Odwiedzam Pani bloga bo czuję się z nim dobrze i swojsko - jak to w kuchni. Dzisiaj po ciężkim dniu tez chciałam się ogrzać. Niestety Pani kuchnia nie okazała się gościnną. Zmęczyły mnie Pani dywagacje, bardzo pospolite ( w sensie bycia w przestrzeni medialnej) i bardzo jednostronne. Bo moja wolność kończy sie tam gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Zapomina Pani, że ta decyzja nie dotyczy tylko Pani ale również drugiego człowieka. Co z jego wolnośią? Nikt go nie pyta tylko decyduje. Może zamiast się wkurzać na tych co mają inne zdanie- złożone zostały projekty obywatelskie a więc ludzi, którym też tak jak i Pani wolno zbierać pod nimi podpisy i przedstawiać Posłom do debatowania - warto włożyć wysiłek w stworzenie warunków do wsparcia kobiet, które z różnych przyczyn rozważają zabicie dziecka. Chyba Pani wie, ze kobieta, która zgodzi sie na zabicie swojego dziecka zawsze już będzie matką. Tylko, że dziecka, które pozwoliła zabić. W imię swojej wolności. Nie przeraża to Pani ? Szkoda, że Pani tego nie rozumie. Jakże łatwo mówi się aborcja - To słowo oznacza zabicie i juz wtedy staje się znacznie cięższe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapomniałam sie podpisać przepraszam. Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno - moja kuchnia była, jest i będzie gościnna. Zawsze jesteś tu mile widziana. Mamy różne poglądy, ale różnić też można się pięknie. Co do mojego wpisu - sądzę, że chyba, niesiona emocjami, niedokładnie wczytałaś się w moje słowa lub niewłaściwie zrozumiałas moją intencję. A może to ja nie byłam precyzyjna? Ja nie popieram aborcji, która jest złem i z tym nie dyskutuję. Nie należę także do aktywistek zbierających podpisy pod czymkolwiek. Uważam natomiast, że ludzie są różni i mają do tej różnorodności prawo. Sądzę też, że ja, jako zwykły, mały człowiek, NIE MAM PRAWA przesądzać o życiu innego człowieka. Mogę tylko decydować o sobie i ponosić konsekwencje swoich decyzji.
      Jestem przekonana, że kompromis, który obowiązywał do tej pory, chronił życie poczęte, ale jednocześnie nie zamykał drzwi dla tych kobiet, które znalazły się w ekstremalnej sytuacji. Nie mówię o krzykaczkach, które są przeciwne - bo tak. Mówię o sytuacji wyjątkowej, w której zgwałcona dziewczyna wpada w depresję i ma za sobą próbę samobójczą, bo jej krucha psychika rozleciała się po tym okrutnym zdarzeniu. Ona (choćby nie wiem, jak ostre było prawo) nie urodzi dziecka swojego oprawcy. Odważyłabyś się, Anno, wybrać między jej życiem a życiem jej poczętego dziecka? Ja nie. A gdybys jako matka stanęła w obliczu takiej sytuacji? Chciałabyś wybierać zamiast oszalałej z rozpaczy córki? Ja nie. I codziennie dziękuję Bogu, że nie musiałam takiej decyzji podejmować. Sytuacja, którą przytoczyłam, nie jest hipotetyczna. Szkoda, że się zdarzyła.A ja o takich własnie wyborach piszę w poście. O sytuacjach wyjątkowych, które w prawie powinny być bezdyskusyjnie uwzględnione. Bo życie pisze różne scenariusze. A nadmierny radykalizm zawsze prowadzi do ludzkich tragedii. Pozdrawiam, Aleex :)

      Usuń
    2. I NAPRAWDĘ wiem co to znaczy być mamą. Pozdrawiam, Aleex :)

      Usuń
    3. Droga Pani! Ostatni raz odnoszę się do kwestii poruszonej przez Panią przy okazji przepisu, ponieważ prawdopodobnie i tak każda z nas zostanie przy swoim. Możemy oczywiście sie różnić ale sprawa dotyczy życia i śmierci czyli jest śmiertelnie poważna. Nie jestem fanatykiem, ale poglądy mam bardziej radykalne niż liberalne. Nie daję sobie prawa do oceniania kogokolwiek i podobnie jak Pani uważam , ze ludzie są różni. Przykład kobiety, który Pani podaje jest, z całym szacunkiem, sztandarowy. To oczywiście ogromny dramat tej młodej osoby, ale cały czas pozostaje pytanie co z dzieckiem? W czym ono zawiniło? Cierpi okrutnie jego mama a ono traci życie. Myśli Pani, że osobie, jak to Pani napisala, z kruchą psychiką dobrze zrobi zabicie jej dziecka ? Najbardziej dziwi mnie to, że to właśnie kobiety ( żony, mamy, babcie ) biegną na ratunek młodej, nieszczęśliwej mamie z gotowym, prawnym rozwiązaniem " Możesz przecież zabić swoje dziecko". Myślę o tym, ze w czasie wojny wiele było takich dramatów a jednak wiele dzieci poczętych z okrutnych gwałtów ma być może dzisiaj wnuki I szczęśliwe rodziny. Żyją, bo ich matki może nie miały warunków do dokonania aborcji ale może miały więcej wiary, nadzieji i miłości a także wokół siebie inne kobiety, które wsparły, pomogły. Podaje Pani przykład ekstremalny. Takie rzeczy się zdarzają i nie unikniemy ich. Choćbyśmy starali się wszystkie ewentualności brać pod uwagę życie i tak nas zaskoczy. Dlatego uważam, że otwarcie pewnych drzwi wywoła nieodwracalne skutki. Poprzez pryzmat wyjątków, zmianę nazewnictwa ( aborcja, eutanazja zamiast zabijanie) doprowadzi się najpierw do znieczulicy a potem do akceptacji takich zachowań, których poprzednie pokolenia nie mogłyby sobie wyobrazić. Temat jest wielowątkowy, ale tak jak powiedziała Matka Teresa z Kalkuty " Jeśli dziś matka zabija swoje dziecko, co nas powstrzyma, abyśmy jutro nie pozabijali się nawzajem" . Jesli dziecko, nawet z gwałtu, będzie trakwowne jak najgorszy wróg i zabijane, cóż nas powstrzyma przed zabijaniem naszych wrogów zanim w ogóle ich poznamy. To nie jest radykalizm tylko trzeżwa ocena rzeczywistości. A tak na marginesie - ja tez jestem mamą i nawet babcią. Pozdrawiam Anna

      Usuń
    4. Zupełnie się z Panią, Anno, nie zgadzam. W tej dyskusji nikt nikogo nie przekona, więc nie ma sensu jej ciągnąć. Nie zrozumiała Pani moich intencji, trudno, bywa. Do swoich poglądów nie mam zamiaru nikogo, Pani również, przekonywać. Sądzę także , że stanowisko prezentowane przez Panią jest radykalne i nie jest trzeźwą oceną rzeczywistości. Pisze Pani, że "otwarcie pewnych drzwi wywoła nieodwracalne skutki". A czy zastanawiała się Pani, co spowoduje zamknięcie wszystkich drzwi??? Pozdrawiam, Aleex.

      Usuń